Spis treści
Dla wszystkich, którzy nie mają pojęcia o Kayleigh McEnany, cóż, jest ona obecną sekretarz prasową Białego Domu.
Córka kontrahenta, McEnany po ukończeniu studiów przeprowadziła się do Waszyngtonu i przez rok studiowała politykę w Oksfordzie, gdzie odbyła staż w Białym Domu Busha.
Kayleigh podobno powiedziała w lutym, jak nie pozwoliła koronawirusowi ani żadnej katastrofalnej chorobie tego rodzaju przedostać się do Ameryki.
Zapytana przez dziennikarzy, czy chciałaby cofnąć tę fałszywą przepowiednię, uśmiechnęła się i powiedziała, że sama ma podobne pytania do zadawania mediom.
Wyszła dość później, unikając wszelkich pytań i okrzyków protestów i pogłosu ze strony reporterów.
Prawdopodobnie wiedząc, że zawiodła, prawdopodobnie nadal nie akceptując jej bezpodstawnych prognoz.
Przeczytaj także: Ellen DeGeneres podobno ma depresję
Zabawne w niej jest to, jak bardzo jest polska. Zagorzały chrześcijanin, który jest niesamowicie oddany Trumpowi, zna się na jej interesie i radzi sobie w każdej dziedzinie w dojrzałym wieku zaledwie 32 lat.
Jest pewna siebie, patrzy prosto w kamerę i wcale nie jest nerwowa. Emanuje pewnością siebie, co jest jednym z powodów, dla których wiara w nią wychodzi całkiem naturalnie.
Ann Coulter, ekspert ds. mediów i pisarka, napisała na Twitterze o McEany, mówiąc, że jest wspaniałą, konserwatywną chrześcijanką, która z natury została wyznaczona do rozwścieczenia każdego widza MSNBC.
Z drugiej strony krytycy twierdzą, że McEany zbyt mocno stara się wyjaśnić to, czego wyraźnie nie można opisać. W zasadzie przeprasza za każde zło popełnione przez Trumpa, właściwie nie przepraszając.
Powiedzieli, że jest tylko przebojem i nie ma żadnej wiary ani żadnej określonej ideologii.
Powiedzieli nawet, że będąc chrześcijanką, broni kogoś, kto jest rasistą i patriarchą, a jeśli to nie jest najgorszy ze wszystkich grzechów, to w ogóle nic.
Udział: